Długo byłam samotna już miałam po prostu dość tego. Długo nad wszystkim myślałam i postanowiłam odejść... I tak nikt może prócz rodziców, Juli i Rose nie będzie tęsknił.
Upolowałam sarnę najadłam się i wróciłam jeszcze po mój medalion. Był to Szafir w kształcie wilczej łapy, który dostałam od rodziców. Zawiesiłam go na szyi po czym wyruszyłam na północ. Stanęłam na górce i zawyłam na pożegnanie. Szłam na przód, bardzo uparcie nie zwracając uwagi na śnieżyce na północnych górach watahy. Jednak coś mnie zatrzymało był to ogromny niedźwiedź jaskiniowy?!
-Co?! Przecież tacy jak wy już dawno wymarliście!-krzyknęłam zdziwiona.
-Czy ja na takiego wyglądam?-ryknął.
-Niestety nie...-warknęłam.
Niedźwiedź rzucił się na mnie i ugryzł w bok. Krew mi trysła z boku, jednak nie miałam zamiaru się poddać i pobiegłam po czym wgryzłam mu się w szyję.
Drapnął mnie pazurami w pysk i rozdarł prawie oko. Walka trwała około godziny po czym w końcu ugryzłam niedźwiedzia w kark i przegryzłam kręgi po czym padł martwy. Odpoczęłam parę minut po czym ruszyłam dalej zostawiając po sobie krwawe ślady. Po kilku godzinach wędrówki byłam tuż przed granicą watahy ale, już nie miałam sił i upadłam na śniego który stał się na około czerwony.
Ktoś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz