Jerome zaczął do mnie krzyczeć. Nie obejrzałam się. Poszłam do jaskini. Zaczął pada śnieg. Jerome biegł cały czas za mną.
- Czego chcesz?- zapytałam w końcu ze łzami w oczach.
- Wrócić.- Odparł.
- Zdrajca chce wrócić.- Powiedziałam i poszłam przed siebie. Zdziwił się i zaczął mnie wypytywać o co chodzi.
- Nie wiesz o co chodzi?- Zapytałam zła.
- Zaraz Ci pokarzę o co chodzi!- Dodałam. Pobiegłam do jaskini i razem weszliśmy do jaskini moich rodziców. Kazan leżał na skórach cały w zakrwawionych bandażach. Co chwilę wypluwał krew.
- Co.....Co mu się stało?-Zapytał przerażony Jerome.
- Twoje nowe stado prawie go zabiło. Ten cały Alfik i jego bracia Jack i Kiba byli też braćmi wilczycy którą zabił Kazan i kiedyś się z nim potykali. Wiedzieli że razem a tym bardziej w pojedynką nie mają z nim szans. Więc zrobili na niego pułapkę. Z dwóch stron uderzyły w niego konary drzew najeżone drewnianymi kolcami. Konary zmiażdżyły go prawie. Kiedy go uwolniliśmy ja i Kieł on zaatakowali nas. Było ich tak wielu. W większości atakowali Kazana i Kła ale na mnie natarło 10. Mnie Merli wyleczył ale Kieł i Kazan nadal walczą z ranami. Chociaż rany Kazana się wcale nie goją.- Powiedziałam ze łzami w oczach.
- To moja wina..... Ja pomogłem zastawić im tę pułapkę....- Powiedział
Jerome?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz