Spacerowałam po lesie,ale nie sama.Mojego kroku dotrzymywały moje dzieci.Byłam taka szczęśliwa,że je mam.Wyszliśmy na polankę.Rozejrzałam się czy nie ma zagrożenia typu ludzi czy coś.Nie było,więc pozwoliłam im się pobawić.Sześć kulek skakało po polanie i gryzło sobie uszy.Było to takie urocze.Po chwili zauważyłam Jerome'a który jak widać również był na spacerze.
-O,cześć Jerome!-zawołałam do niego promiennie.Wilk podszedł.
-Hej,Luna.-odpowiedział.
-Dzieci,chodźcie na chwilę!-zawołałam,a maluchy posłusznie podeszły do mnie.
-Kochani to jest wujek Jerome.Dzięki niemu praktycznie jesteście na świecie,bo gdyby nie on możliwe,że nie byłoby mnie.-ostatnie słowa mówiłam z tonem wdzięczności.
-Miło nam.-odezwał się Sol.Po chwili maluchy wróciły do zabawy.
<Jerome?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz