Po spotkaniu z Kazanem postanowiłem przejść się po naszych terenach. Kiedy byłem już kawałek jakiś wilk skoczył na mnie. To był ten Jerome.
- Zostaw mnie w spokoju!- Krzyknąłem.
- Nie! Zabiję Cię i Kicze będzie musiała wybrać mnie.- Powiedział.
- Koniec tego dobrego.- Powiedziałem i skoczyłem na wilka. Przewrócił się. Kiedy wstał skoczyłem na niego i wczepiłem się zębami w kark. Powaliłem go i wbiłem zęby w szyję. Kasłał krwią i nie mógł naprać powietrza.
- Masz za swoje młodziku.- Powiedziałem i odszedłem. Nie zraniłem go mocno ale taki delikatny wilczek jak on nie wytrzymał tego. Kilka kilometrów dalej znowu na mnie skoczył. Jednak zauważyłem Kicze i wielkiego niedźwiedzia.
Niedźwiedź ruszył na nią. Rzuciłem się na niego i zacząłem gryźć. Jerome uczepił się moich pleców i atakował mnie a nie niedźwiedzia który zagrażał życiu Kicze. Byłem wściekły. W końcu niedźwiedź zamachnął się łapą i Jerome mnie puścił lecz pazury niedźwiedzia przecięły mi skórę na grzbiecie. Z pleców miśka spadłem na jego brzuch. Niedźwiedź zaczął mnie okładać łapami i gryźć. W końcu przegryzłem się przez jego futro, skórę i tłuszcz i przegryzłem serce. Niedźwiedź padł na mnie i przygniótł mnie ciężarem swojego ciała. Byłem słaby i ledwo spod niego wyszedłem a już Jerome rzucił mi się do gardła. Nagle jakiś wilk złapał go za gardło. Odbiegł z nim jakiś kawałek i go puścił. Kicze podbiegła do mnie i powiedziała:
- Po co mnie ratowałeś?
- Bo Cię kocham.- Odpowiedziałem cicho.
Kicze?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz