czwartek, 5 grudnia 2013

Od Kazana Moje życie

W  życiu  nie  miałem łatwo. Kiedy  byłem  mały  ludzie zaatakowali  watahę  w  której  mieszkałem.  Zabrali  mnie  od  matki   a  ją  zabili. Szkolili  mnie  na  psa.  Ciągnąłem  sanie  z  bardzo  ciężkim  ładunkiem.  Kiedy  miałem  dwa  lata  sprzedali  mnie  do  sani  kurierskich.   Tak  przez  pięć  miesięcy  kiedy  tam  pracowałem  terroryzował  mnie  pies  o  imieniu  Szpic.   Szóstego  miesiąca  dokładnie  trzynastego  września w  środę.   Miałem  go  już  dość   i  rozpoczęła  się  pomiędzy  nami  walka.   Zabiłem  go   i  stałem  się  przodownikiem  zaprzęgu  którym  wcześniej  był Szpic.  Po  roku  służby  sprzedano  zaprzęg. Każdy  jego  członek  trafił  do  innego  pana.  Mnie  sprzedano  człowiekowi  którego  nazywano Piękniś  Smith.   Był  potworem.  Zajmował się   walkami  psów.   Co  wieczór  wypuszczał  mnie  na  arenę  i  musiałem  walczyć  o  swoje  życie.  Najgorsze  było  to że  czasem  musiałem  zabijać  braci- wilki.   Cieszyłem  się  kiedy  do  jedzenia  dostawałem  chociaż  skrawki  mięsa (  zwykle  nie  dostawałem  nic).
Kiedy  miałem  trzy lata  sprzedano  mnie  Pięknisiowi.  Byłem  wtedy  bardzo  silny  bo  przez  rok  ciągnąłem  sanie  z  ciężkim  ładunkiem.  Ale  te  walki   jeszcze  bardziej  mnie  wzmocniły. Pewnego  dnia walka  miła  odbyć  się  w  lesie.  Piękniś  przywiązał  mnie  do  drzewa   łańcuchem  a  na  szyję  założył  kolczatkę.   Ktoś  odwiązał  łańcuch  wtedy  zacząłem  uciekać.  Łańcuch  owinął  się   wokół  mojego  ciała. Piękniś  zobaczył  że  uciekam  i  zaczął  do mnie  strzelać.  Kule  trafiły  mnie  sześć  razy. Kolczatka  ciasno  zapięta  dusiła  mnie.  Nie  mogłem  nabrać  powietrza.  W  końcu  kolczatka i  łańcuch  sprawiły  że  każdy  krok  sprawiał  mi  ból. Moje  łapy  po  przejściu  podłogi  z  gwoździ ( Piękniś  ułożył   deski  nabite
gwoździami  abym  nie  uciekł  ale  po  nich  przeszedłem) krwawiły  mocno. Szedłem  z  coraz  większym  trudem. W  końcu  dotarłem do jakiegoś  terytorium.  Czułem  zapach wilków.
-To  pewnie jakaś wataha.  Na  pewno  są  tu  szczęśliwi.-  Myślałem.  Szedłem  jeszcze kawałek  ale  w  końcu  straciłem  przytomność.  Nie  dziwiłem  się  bo  bez  jedzenia szedłem  prawie  pięć  dni. Nie  miałem  siły  polować.  Leżałem  tam  jakiś  czas. Chyba  dwa  dni  byłem  nieprzytomny.  Obudziłem  się w  jaskini.  Leżałem na futrach i  miałem  zabandażowane rany.  Po  drugiej  stronie  na  posłaniu   leżała  wilczyca.  Ona była  piękna. Myślałem  że  jest  jej  mężem   ale  powiedział:
-Kicze!Gratuluję! Jesteś  w  ciąży!  Po  raz  kolejny  będę  wujkiem.  Szkoda  że  twój  mąż  tego  nie  widzi.  Przebrzydłe  rysie.  Czemu  ten  ryś  go  zabił?
-Nie  wiem  braciszku. No  trudno.  Kieł pomaga mi i  uczy  się  na  alfę.
-To  ona  nie  ma  męża  i  jest  alfą?- Rozmyślałem.  Nie miałem  już  łańcucha ani  kolczatki.  Nagle  do  jaskini wszedł  młody  wilk.  Wyglądał na  ważnego.  Jego  głos  był  dostojny  i  taki  jak  przystało  na  alfę:
-Matko  idzie  wojna Wujek  Syriusz i  jego  żona  wrócili z  obchodu.  Widzieli cztery  watahy. Jedna nazywała  się Wataha Białych Wilków kolejna Czarnych następna Szarych  a ostatnia Czarnych Smoków.  Wujowie Shady, Shadow, Owero  i  Morgan wrócili  z  polowania.
-Dobrze  synu.- Powiedziała  wilczyca.
-Merlin ty  idź  w  góry  po  wodę  uzdrawiającą  a  Bały  Kieł... Kieł  ty  zbierz  wszystkich  zobaczymy  ile  wilków może  walczyć.
-Dobrze  mamo.- Powiedział  i  wyszedł.  Nagle  wbiegł  szary  wilk.
-Kicze!Kicze!  Słyszałem.  Ale  jak  to możliwe?  Przecież  Kazan  nie  żyje.- Wykrzyczał.
-A  więc  jej  mąż  miał  na  imię  Kazan  tak  jak  ja.
-Syriuszu.  Uspokój się  bracie  tak  powiedziała  Sowa.
-No to  prawda  skoro  ona tak  powiedziała  to tak  jest. No  w  takim razie   kto  poprowadzi  wojnę?-Zakończył.
-Syriuszu. Wojnę  poprowadzicie ty i  Biały  Kieł. Pomożesz  mu.- Powiedziała  spokojnie.
-Dobrze  siostro   ty  jesteś  alfą.  Ale  masz  rację  że   twoim  następcą musi  zostać   najstarszy  syn  z  pierwszego  miotu. w rym  wypadku  Biały  Kieł.
-Tak  bracie  ja  nie  mogę  walczyć   wy  się  tym  zajmiecie. - Rozmawiali  aż  zauważyli  że jestem   przytomny.
-Witajcie jestem  Kazan.
-Witaj ja jestem  Kicze  alfa Watahy  Czernej Rzeki.
-Miło  mi.- Odpowiedziałem.
-Należysz  do  jakiejś  watahy?- Zapytała Kicze.
-Nie.  Ludzie  wybili  moją  watahę kiedy byłem  mały.- Powiedziałem.
-Szkoda. Czy  chcesz  dołączyć  do  mojej  watahy?
-Oczywiście.  A  czy  jest  coś  do  jedzenia?- Zapytałem.
-Tak. Syriuszu przynieś  trochę  mięsa.  Ja  też  zjem  w  jaskini.- Powiedziała  a  Syriusz  wybiegł. Po  chwili  wrócił  razem  z  kilkoma  wilkami  niosąc  dużego  jelenia.
-Dziękujemy.- Odpowiedzieliśmy  i  zabraliśmy  się  do  jedzenia.  Ja  się  chyba  w  niej  zakochałem. Byłem zakochany  aż  po  uszy.  Nie chcę  być  alfą  ale  ją  kocham.
-Wygodnie Ci  w  mojej  jaskini?
-Tak  jest  tu  bardzo  przytulnie.
-Dziękuję  miło  mi.
-Masz  męża?
-Nie. Teraz nie  ale  miałam.  Zabił  go  ryś. Miał na  imię  Kazan tak  jak  ty. Kiedy  wydobrzejesz   to  pokażę  Ci  jego  grób.- Popłakała  się.
-Przykro  mi.  Nie  płacz.- Powiedziałem  i  przytuliłem  ją.
-Dziękuję  Ci.- Powiedziała i  wyszła  z  jaskini.  Usłyszałem  jak  mówiła:
-Ten  wilk jest członkiem  naszej  watahy.
I  tak  to  było.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz