Moja historia zaczyna się daleko, daleko, za morzem i górami, na
krańcu świata, gdzie nikt nie spodziewał się mojego poczęcia, ani tym
bardziej narodzin... No, ale przejdę do rzeczy. To wszystko ma swój
początek w jaskini zapomnianej przez świat. To tam uciekli moi rodzice w
poszukiwaniu zrozumienia dla swojej miłości....
-Kocham cię...
-Ja ciebie bardziej...
-Nie... Ja ciebie bardziej...
-Nieprawda....- spierali się tak w czasie tej nocy. Nocy mojego poczęcia.
Potem się urodziłem. W tej samej jamie, w której urodziła się moja
matka, i w której jej ojciec pozbył się mojego. Wtedy moja matka
uciekła ze mną za wodę. By nikt nas nie znalazł...
Od początku byliśmy sami. Mama sama zapatrzała nas w pokarm i wszystko
było dla niej możliwe. Rosłem szybko i szybko nabierałem sił. Gdy
skończyłem 8 miesięcy... Matka zginęła w mojej obronie... Wilki które
nas napadły wzięły mnie ze sobą. Zostałem przybranym synem Alph.
Uciekłem jednak...
Od dłuższego czasu błąkałem się po lasach, stepach, równinach....
Nie miałem swojego miejsca. Byłem już w wielu watahach. Moja skrytość
i cichość budziła we wszystkich podejrzliwość... Może to moje
przeznaczenie...? Może jestem zwykłym wyrzutkiem....? Wtedy dopiero
zacząłem żyć....
Szedłem lasem. Od kilku dni nie miałem w pysku ani kropli wody... Byłem
wychudzony do tego stopnia, że z łatwością mogłem policzyć wszystkie
moje kręgi... Zobaczyłem z oddali rzekę. Resztkami sił podbiegłem do
jej brzegów, ale zanim wysunąłem język zemdlałem...
Ocknąłem się w jakiejś jaskini... Nade mną stały pochylone dwie
wadery - czarna i biała. Rozmawiały:
-Znalazłam go przy Czarnej Rzece.
-Hmm... Jest strasznie chudy i odwodniony. Musiał nie jeść kilka tygodni
i nie pić minimum kilka dni. Oprzypomniał.
-Hej, ty. Jak ci na imię?- spytała biała anielica. Była taka piękna...
-Damon....- powiedziałem słabym głosem.- A ty to...?
-Karia. A to moja matka, Kicze, alpha naszej watahy.
-Mogę.... - zacisnąłem wargi z bólu. Dopiero teraz zauważyłem, że z
mojej klatki piersiowej cieknie krew....- Dołączyć....?
Karia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz