Szłam do jaskini.Nagle rozbolał mnie brzuch.Poszłam do Merlina.
-Hehe-rzekł nagle
-O co chodzi?-spytałam zdziwiona
-Hm...Jesteś w ciąży,Luno.-powiedział z uśmiechem
-Serio?
-No...
-Nie mogę uwierzyć!
-To uwierz!-powiedział,a ja wyszłam.Pobiegłam do Shadow'a i krzyknęłam
-Shadow,jestem w ciąży!Będziesz ojcem!
Shadow?
wtorek, 31 grudnia 2013
Od Luny Ciąża
Szłam do jaskini.Nagle rozbolał mnie brzuch.Poszłam do Merlina.
-Hehe-rzekł nagle
-O co chodzi?-spytałam zdziwiona
-Hm...Jesteś w ciąży,Luno.-powiedział z uśmiechem
-Serio?
-No...
-Nie mogę uwierzyć!
-To uwierz!-powiedział,a ja wyszłam.Pobiegłam do Shadow'a i krzyknęłam
-Shadow,jestem w ciąży!Będziesz ojcem!
Shadow?
-Hehe-rzekł nagle
-O co chodzi?-spytałam zdziwiona
-Hm...Jesteś w ciąży,Luno.-powiedział z uśmiechem
-Serio?
-No...
-Nie mogę uwierzyć!
-To uwierz!-powiedział,a ja wyszłam.Pobiegłam do Shadow'a i krzyknęłam
-Shadow,jestem w ciąży!Będziesz ojcem!
Shadow?
Od Midnight Cd Szczeniaki
-Nie nic mi nie jest tylko czy myślałeś kiedyś o kolejnych szczeniakach-zapytałam.
-Mam nadzieje że, tak bo jutro będzie ich około 6-powiedziałam (próbowałam) spokojnie.
Syriusz?
-Mam nadzieje że, tak bo jutro będzie ich około 6-powiedziałam (próbowałam) spokojnie.
Syriusz?
Od Syriusza Cd szczeniaki
Kiedy Midnight wróciła do jaskini wyglądała jakoś dziwnie. Strasznie się o nią martwiłem. Kiedy się obudziła zacząłem ją z nerwów wypytywać:
- Midnight nic Ci nie jest? Dobrze się czujesz? Jesteś zdrowa?
Midnight?
- Midnight nic Ci nie jest? Dobrze się czujesz? Jesteś zdrowa?
Midnight?
poniedziałek, 30 grudnia 2013
Od Midnight szczeniaki
Po bitwie z 5 wilkami byłyśmy wykończone a Zafira strasznie smutna, ale nie chciała o tym gadać. Ja i Juli poszłyśmy do Merlina bo trochę nas poturbowali i wszystko nas bolało.
Merlin zbadał Juli i ją opatrzył, następnie mnie opatrzył też mnie i spojrzał jakoś dziwnie.
-Co coś nie tak ze mną albo, Juli?
-Nie wszystko dobrze.
-Wyszłyśmy byłam zdziwiona
-O co mu chodziło?-myślałam.
Przechadzałam się po lesie zamyślona i nie zauważyłam kiedy wleciałam do Rzeki Narodzin.
Nałykałam się dwa łyki wody i kaszlałam ale, nagle przyleciała sowa.
-Witaj sowo!-powitałam ją wychodząc z rzeki-Co cię sprowadza?
-Witaj ile się napiłaś?-zapytała.
-Dwa ale, to nic nie spodziewam się szczeniąt.
-A czy na pewno?-zapytała.
-Nie, a ..... Czekaj czy ja...?
-Tak będziesz mieć znów potomstwo.
-Naprawdę?-zdziwiłam a, za razem ucieszyłam się.
-To.. to świetnie!
Sowa odleciała a ja wiedziałam że, po tej wodzie jutro będą maluchy więc szybko wróciłam do mojej i Syriusza jaskini i akurat w niej był.
-Cześć! -przywitałam go.
Położyłam się zmęczona i usnęłam.
Syriusz?Kicze?
Merlin zbadał Juli i ją opatrzył, następnie mnie opatrzył też mnie i spojrzał jakoś dziwnie.
-Co coś nie tak ze mną albo, Juli?
-Nie wszystko dobrze.
-Wyszłyśmy byłam zdziwiona
-O co mu chodziło?-myślałam.
Przechadzałam się po lesie zamyślona i nie zauważyłam kiedy wleciałam do Rzeki Narodzin.
Nałykałam się dwa łyki wody i kaszlałam ale, nagle przyleciała sowa.
-Witaj sowo!-powitałam ją wychodząc z rzeki-Co cię sprowadza?
-Witaj ile się napiłaś?-zapytała.
-Dwa ale, to nic nie spodziewam się szczeniąt.
-A czy na pewno?-zapytała.
-Nie, a ..... Czekaj czy ja...?
-Tak będziesz mieć znów potomstwo.
-Naprawdę?-zdziwiłam a, za razem ucieszyłam się.
-To.. to świetnie!
Sowa odleciała a ja wiedziałam że, po tej wodzie jutro będą maluchy więc szybko wróciłam do mojej i Syriusza jaskini i akurat w niej był.
-Cześć! -przywitałam go.
Położyłam się zmęczona i usnęłam.
Syriusz?Kicze?
niedziela, 29 grudnia 2013
Od Damona Zakochałem się...
Nikogo tu jeszcze nie znałem. No może z jednym wyjątkiem - znałem
Syriusza. Poszedłem do niego, bo coś dziwnego się ze mną działo....
Nie mogłem jeść, pić ani spać, bolała mnie trochę głowa.... Ale
najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że mimo iż nie jadłem ani nie
piłem od kilku dni nie odczuwałem głodu ani pragnienia. Mimo iż nie
mogłem spać - byłem wypoczęty i rześki.
Potruchtałem przez tereny watahy. Syriusza znalazłem nad Wodospadem
Zakochanych razem z jego partnerką. Nie chciałem im przeszkadzać, ale
przyjaciel mnie zauważył i zwołał do siebie. Powiedział:
-Co cię trapi? Jesteś jakiś nie swój.....
-Hm... No... W sumie to właśnie chciałem się ciebie spytać...-
opowiedziałem mu o wszystkim co się ze mną ostatnio dzieje. On
powiedział:
-Ha! Wszystko jasne!
-A więc?- spytałem.
-To ciężka i niebezpieczna choroba.... A wiesz jak się nazywa?.....
Nie?... To ja cię olśnię! Miłość! Jesteś zakochany!
-Kto? Ja? Nie....
-A ja nawet wiem w kim.....
-Co? Nie! Wcale nie! Nie jestem zakochany....
-Oj weź.... Mi możesz powiedzieć.... No dawaj!
-Ech.... No dobra... Chodzi o Karię....
-A..... Rozumiem....
-Co ja mam zrobić....????
-Powiedz jej. To najlepszy sposób.- uśmiechnął się.
-Heh... Tylko jak....???? Żeby to było takie proste... Ale nic. Dzięki
za radę....- podziękowałem Syriuszowi i poszedłem z powrotem do swojej
jaskini.... Po drodze byłem zamyślony. Wpadłem na kogoś. To była
Karia... Zbladłem. Przełknąłem ślinę. W końcu ogarnąłem się i
powiedziałem:
-Cześć Karia.... Dobrze... Dobrze, że... Cię spotkałem...
-Coś nie tak? Jesteś jakiś nie swój.... Wszystko okey?
-Tak.... Tak... Tylko chciałem cię spytać.... Albo... Albo raczej
powiedzieć ci.... Że.... Bo ja.... Ja....
-Ja?
-Ja cię kocham.....- spuściłem wzrok... Czekałem co odpowie....
*Karia?*
Syriusza. Poszedłem do niego, bo coś dziwnego się ze mną działo....
Nie mogłem jeść, pić ani spać, bolała mnie trochę głowa.... Ale
najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że mimo iż nie jadłem ani nie
piłem od kilku dni nie odczuwałem głodu ani pragnienia. Mimo iż nie
mogłem spać - byłem wypoczęty i rześki.
Potruchtałem przez tereny watahy. Syriusza znalazłem nad Wodospadem
Zakochanych razem z jego partnerką. Nie chciałem im przeszkadzać, ale
przyjaciel mnie zauważył i zwołał do siebie. Powiedział:
-Co cię trapi? Jesteś jakiś nie swój.....
-Hm... No... W sumie to właśnie chciałem się ciebie spytać...-
opowiedziałem mu o wszystkim co się ze mną ostatnio dzieje. On
powiedział:
-Ha! Wszystko jasne!
-A więc?- spytałem.
-To ciężka i niebezpieczna choroba.... A wiesz jak się nazywa?.....
Nie?... To ja cię olśnię! Miłość! Jesteś zakochany!
-Kto? Ja? Nie....
-A ja nawet wiem w kim.....
-Co? Nie! Wcale nie! Nie jestem zakochany....
-Oj weź.... Mi możesz powiedzieć.... No dawaj!
-Ech.... No dobra... Chodzi o Karię....
-A..... Rozumiem....
-Co ja mam zrobić....????
-Powiedz jej. To najlepszy sposób.- uśmiechnął się.
-Heh... Tylko jak....???? Żeby to było takie proste... Ale nic. Dzięki
za radę....- podziękowałem Syriuszowi i poszedłem z powrotem do swojej
jaskini.... Po drodze byłem zamyślony. Wpadłem na kogoś. To była
Karia... Zbladłem. Przełknąłem ślinę. W końcu ogarnąłem się i
powiedziałem:
-Cześć Karia.... Dobrze... Dobrze, że... Cię spotkałem...
-Coś nie tak? Jesteś jakiś nie swój.... Wszystko okey?
-Tak.... Tak... Tylko chciałem cię spytać.... Albo... Albo raczej
powiedzieć ci.... Że.... Bo ja.... Ja....
-Ja?
-Ja cię kocham.....- spuściłem wzrok... Czekałem co odpowie....
*Karia?*
niedziela, 15 grudnia 2013
Od Kicze Terytorium
Spacerowałam ze szczeniakami gdy podleciała do nas sowa.
-Witaj!- powiedziałam.
-Witajcie! Chodźcie za mną!- Powiedział ptak. Poszliśmy za nią i nagle zobaczyliśmy kanion z rzeką. Gdy zobaczyliśmy to poszliśmy za nią dalej. Potem zobaczyliśmy kanion podobny do tego ale nieco inny. Potem poszliśmy dalej i zobaczyliśmy zaklęty las. Był piękny. Potem zaprowadziła nas na północny kraniec naszego terytorium. Tam zobaczyliśmy jezioro nad nim niebo wyglądało jak nocą ale miało zorzę. Teraz wyruszyliśmy dalej. Potem sowa zaprowadziła nas w góry i pokazała trzy jeziora położone blisko siebie. To był niezapomniany widok. Teraz sowa sprowadziła nas do jaskini która znajdowała się pod górskim jeziorem. Jej sufit tworzyła zamarznięta woda była strasznie piękna. Kawałek dalej zobaczyliśmy jaskinię z soplami lodu ona też była pod jeziorem. Tak samo była piękna.
Potem zobaczyliśmy wodospad którego woda była zamarznięta był strasznie piękny.
Potem zobaczyliśmy wodospad mieniący się kolorami tęczy. Był wspaniały. Po chwili zobaczyliśmy wodospad był zamarznięty i tworzył wejście do groty.
Weszliśmy tam i sowa zaczęła opowiadać.
-Pokazałam Wam dzisiaj wielkie dziedzictwo waszej watahy. Ten kanion to Kanion Wiedzy. Ta woda gdy się ją wypije uczy wszystkiego. Kolejny to Kanion Wrogów i Przyjaciół. W wodzie jego rzeki zobaczyć można przyjaciół i wrogów. W tym lesie mieszkają duchy i magiczne stworzenia, które wam będą pomagać. To Las Dusz. To jezioro nosi nazwę Jezioro Wiecznej Nocy. Tu nigdy nie ma dnia, Jest spokojnie. Tu duchy przemierzają niebo w postaci zorzy. Te jeziora noszą nazwę Jeziora Trzech Braci. Kto wypije z nich wodę będzie zawsze miły dla innych i dla nich bliski. Jaskinia pod jeziorem to Lodowy Korytarz. Tam można znaleźć kryształy lodowe które nie topnieją. Za korytarzem jest Jaskinia Lodowa. Jest tam mnóstwo czystego, leczniczego śniegu. Woda która spływa z sopli leczy każdą ranę. Ten wodospad to Lodowy Wodospad. Jego woda jest zamarznięta cały czas. Gdy spojrzy się w jego zamarzniętą wodę można zobaczyć wszystkich członków swojej rodziny którzy żyją. Ten wodospad mieniący się kolorami to Tęczowy Wodospad. Jego woda ożywia rośliny. Upadłe drzewa powstają. Ten wodospad z grotą to Wodospad Ukrycia. Ta grota jest za nim ukryta i strasznie ciężko ją znaleźć. Tu gdy będziecie chcieli będziecie bezpieczni. Teraz chodźcie za mną.-Zakończyła sowa. Wyszliśmy i poszliśmy za sową. Zatrzymała się przed wielkim drzewem.
-To drzewo to Drzewo Historii. Kiedy podleje się je wodą z Tęczowego Wodospadu przebudzi się i zacznie mówić. Opowie wam o historii waszych przodków.- Powiedział ptak.
-Wszystko co widzieliście jest wasze. Dodajcie to do spisu waszego terytorium.-Powiedziała sowa. Po powrocie do watahy dodałam to do spisu.
-Witaj!- powiedziałam.
-Witajcie! Chodźcie za mną!- Powiedział ptak. Poszliśmy za nią i nagle zobaczyliśmy kanion z rzeką. Gdy zobaczyliśmy to poszliśmy za nią dalej. Potem zobaczyliśmy kanion podobny do tego ale nieco inny. Potem poszliśmy dalej i zobaczyliśmy zaklęty las. Był piękny. Potem zaprowadziła nas na północny kraniec naszego terytorium. Tam zobaczyliśmy jezioro nad nim niebo wyglądało jak nocą ale miało zorzę. Teraz wyruszyliśmy dalej. Potem sowa zaprowadziła nas w góry i pokazała trzy jeziora położone blisko siebie. To był niezapomniany widok. Teraz sowa sprowadziła nas do jaskini która znajdowała się pod górskim jeziorem. Jej sufit tworzyła zamarznięta woda była strasznie piękna. Kawałek dalej zobaczyliśmy jaskinię z soplami lodu ona też była pod jeziorem. Tak samo była piękna.
Potem zobaczyliśmy wodospad którego woda była zamarznięta był strasznie piękny.
Potem zobaczyliśmy wodospad mieniący się kolorami tęczy. Był wspaniały. Po chwili zobaczyliśmy wodospad był zamarznięty i tworzył wejście do groty.
Weszliśmy tam i sowa zaczęła opowiadać.
-Pokazałam Wam dzisiaj wielkie dziedzictwo waszej watahy. Ten kanion to Kanion Wiedzy. Ta woda gdy się ją wypije uczy wszystkiego. Kolejny to Kanion Wrogów i Przyjaciół. W wodzie jego rzeki zobaczyć można przyjaciół i wrogów. W tym lesie mieszkają duchy i magiczne stworzenia, które wam będą pomagać. To Las Dusz. To jezioro nosi nazwę Jezioro Wiecznej Nocy. Tu nigdy nie ma dnia, Jest spokojnie. Tu duchy przemierzają niebo w postaci zorzy. Te jeziora noszą nazwę Jeziora Trzech Braci. Kto wypije z nich wodę będzie zawsze miły dla innych i dla nich bliski. Jaskinia pod jeziorem to Lodowy Korytarz. Tam można znaleźć kryształy lodowe które nie topnieją. Za korytarzem jest Jaskinia Lodowa. Jest tam mnóstwo czystego, leczniczego śniegu. Woda która spływa z sopli leczy każdą ranę. Ten wodospad to Lodowy Wodospad. Jego woda jest zamarznięta cały czas. Gdy spojrzy się w jego zamarzniętą wodę można zobaczyć wszystkich członków swojej rodziny którzy żyją. Ten wodospad mieniący się kolorami to Tęczowy Wodospad. Jego woda ożywia rośliny. Upadłe drzewa powstają. Ten wodospad z grotą to Wodospad Ukrycia. Ta grota jest za nim ukryta i strasznie ciężko ją znaleźć. Tu gdy będziecie chcieli będziecie bezpieczni. Teraz chodźcie za mną.-Zakończyła sowa. Wyszliśmy i poszliśmy za sową. Zatrzymała się przed wielkim drzewem.
-To drzewo to Drzewo Historii. Kiedy podleje się je wodą z Tęczowego Wodospadu przebudzi się i zacznie mówić. Opowie wam o historii waszych przodków.- Powiedział ptak.
-Wszystko co widzieliście jest wasze. Dodajcie to do spisu waszego terytorium.-Powiedziała sowa. Po powrocie do watahy dodałam to do spisu.
Od Kicze Cd Gdzie Kicze?
-Nie chciałam wychodzić. No szczeniaki mają już kilka dni jeśli urodziły się 9 dni temu.
Od Merlina Gdzie Kicze?
Nie widziałem kicze od ponad tygodnia. Czasem tylko do jej jaskini wchodzili Kazan, Shady, Shadow i Syriusz z mięsem. W końcu ja też tam wszedłem i zobaczyłem Kicze z szczeniakami.
- Kicze czemu nie widzieliśmy Cię od pomad tygodnia?
Kicze?
- Kicze czemu nie widzieliśmy Cię od pomad tygodnia?
Kicze?
czwartek, 12 grudnia 2013
Od Midnight walka
Myślałam o zapowiadającej się wojnie. Jak to będzie czy nie stracę przyjaciół, partnera albo dzieci. myślałam o tym sporo. Nagle do jaskini weszła Juli.
-Cześć mamo!-przywitała mnie-czym się tak martwisz?
-Cześć -nadchodzącą walką wiele wilków jest w pobliżu-odpowiedziałam.
-Acha no tak, wiesz rozchmurz się trochę-pocieszała mnie
-Może pójdziemy zapolować?-zapytała.
-No dobrze to chodź!-pobiłyśmy.
Po kilku chwilach już jadłyśmy upolowaną zdobycz.
-Masz rację mniej się martwię-rozmawiałam z nią.
Nagle....
-Szybko jutro walka!-podeszłyśmy do krzaków a tam stało około 5 wilków.
-To nasi wrogowie-powiedziałam.
-Są już tak blisko naszej siedziby (jaskiń)?-dziwiła się Juli.
Chodź powiadomimy watahę- powiedziałam.
Kiedy nagle...
-Cześć!-krzyknęła niespodziewanie Zafira.
-Cccsss-zakryłyśmy jej pysk.
-Cich bo nas odkryją-szepnęłam.
-Ooo chyba już odkryli!-przed nami stanął samiec
Zaczęłyśmy się z nimi bić.
-Cześć mamo!-przywitała mnie-czym się tak martwisz?
-Cześć -nadchodzącą walką wiele wilków jest w pobliżu-odpowiedziałam.
-Acha no tak, wiesz rozchmurz się trochę-pocieszała mnie
-Może pójdziemy zapolować?-zapytała.
-No dobrze to chodź!-pobiłyśmy.
Po kilku chwilach już jadłyśmy upolowaną zdobycz.
-Masz rację mniej się martwię-rozmawiałam z nią.
Nagle....
-Szybko jutro walka!-podeszłyśmy do krzaków a tam stało około 5 wilków.
-To nasi wrogowie-powiedziałam.
-Są już tak blisko naszej siedziby (jaskiń)?-dziwiła się Juli.
Chodź powiadomimy watahę- powiedziałam.
Kiedy nagle...
-Cześć!-krzyknęła niespodziewanie Zafira.
-Cccsss-zakryłyśmy jej pysk.
-Cich bo nas odkryją-szepnęłam.
-Ooo chyba już odkryli!-przed nami stanął samiec
Zaczęłyśmy się z nimi bić.
czwartek, 5 grudnia 2013
Od Kazana Moje życie
W życiu nie miałem łatwo. Kiedy byłem mały ludzie zaatakowali watahę w której mieszkałem. Zabrali mnie od matki a ją zabili. Szkolili mnie na psa. Ciągnąłem sanie z bardzo ciężkim ładunkiem. Kiedy miałem dwa lata sprzedali mnie do sani kurierskich. Tak przez pięć miesięcy kiedy tam pracowałem terroryzował mnie pies o imieniu Szpic. Szóstego miesiąca dokładnie trzynastego września w środę. Miałem go już dość i rozpoczęła się pomiędzy nami walka. Zabiłem go i stałem się przodownikiem zaprzęgu którym wcześniej był Szpic. Po roku służby sprzedano zaprzęg. Każdy jego członek trafił do innego pana. Mnie sprzedano człowiekowi którego nazywano Piękniś Smith. Był potworem. Zajmował się walkami psów. Co wieczór wypuszczał mnie na arenę i musiałem walczyć o swoje życie. Najgorsze było to że czasem musiałem zabijać braci- wilki. Cieszyłem się kiedy do jedzenia dostawałem chociaż skrawki mięsa ( zwykle nie dostawałem nic).
Kiedy miałem trzy lata sprzedano mnie Pięknisiowi. Byłem wtedy bardzo silny bo przez rok ciągnąłem sanie z ciężkim ładunkiem. Ale te walki jeszcze bardziej mnie wzmocniły. Pewnego dnia walka miła odbyć się w lesie. Piękniś przywiązał mnie do drzewa łańcuchem a na szyję założył kolczatkę. Ktoś odwiązał łańcuch wtedy zacząłem uciekać. Łańcuch owinął się wokół mojego ciała. Piękniś zobaczył że uciekam i zaczął do mnie strzelać. Kule trafiły mnie sześć razy. Kolczatka ciasno zapięta dusiła mnie. Nie mogłem nabrać powietrza. W końcu kolczatka i łańcuch sprawiły że każdy krok sprawiał mi ból. Moje łapy po przejściu podłogi z gwoździ ( Piękniś ułożył deski nabite
gwoździami abym nie uciekł ale po nich przeszedłem) krwawiły mocno. Szedłem z coraz większym trudem. W końcu dotarłem do jakiegoś terytorium. Czułem zapach wilków.
-To pewnie jakaś wataha. Na pewno są tu szczęśliwi.- Myślałem. Szedłem jeszcze kawałek ale w końcu straciłem przytomność. Nie dziwiłem się bo bez jedzenia szedłem prawie pięć dni. Nie miałem siły polować. Leżałem tam jakiś czas. Chyba dwa dni byłem nieprzytomny. Obudziłem się w jaskini. Leżałem na futrach i miałem zabandażowane rany. Po drugiej stronie na posłaniu leżała wilczyca. Ona była piękna. Myślałem że jest jej mężem ale powiedział:
-Kicze!Gratuluję! Jesteś w ciąży! Po raz kolejny będę wujkiem. Szkoda że twój mąż tego nie widzi. Przebrzydłe rysie. Czemu ten ryś go zabił?
-Nie wiem braciszku. No trudno. Kieł pomaga mi i uczy się na alfę.
-To ona nie ma męża i jest alfą?- Rozmyślałem. Nie miałem już łańcucha ani kolczatki. Nagle do jaskini wszedł młody wilk. Wyglądał na ważnego. Jego głos był dostojny i taki jak przystało na alfę:
-Matko idzie wojna Wujek Syriusz i jego żona wrócili z obchodu. Widzieli cztery watahy. Jedna nazywała się Wataha Białych Wilków kolejna Czarnych następna Szarych a ostatnia Czarnych Smoków. Wujowie Shady, Shadow, Owero i Morgan wrócili z polowania.
-Dobrze synu.- Powiedziała wilczyca.
-Merlin ty idź w góry po wodę uzdrawiającą a Bały Kieł... Kieł ty zbierz wszystkich zobaczymy ile wilków może walczyć.
-Dobrze mamo.- Powiedział i wyszedł. Nagle wbiegł szary wilk.
-Kicze!Kicze! Słyszałem. Ale jak to możliwe? Przecież Kazan nie żyje.- Wykrzyczał.
-A więc jej mąż miał na imię Kazan tak jak ja.
-Syriuszu. Uspokój się bracie tak powiedziała Sowa.
-No to prawda skoro ona tak powiedziała to tak jest. No w takim razie kto poprowadzi wojnę?-Zakończył.
-Syriuszu. Wojnę poprowadzicie ty i Biały Kieł. Pomożesz mu.- Powiedziała spokojnie.
-Dobrze siostro ty jesteś alfą. Ale masz rację że twoim następcą musi zostać najstarszy syn z pierwszego miotu. w rym wypadku Biały Kieł.
-Tak bracie ja nie mogę walczyć wy się tym zajmiecie. - Rozmawiali aż zauważyli że jestem przytomny.
-Witajcie jestem Kazan.
-Witaj ja jestem Kicze alfa Watahy Czernej Rzeki.
-Miło mi.- Odpowiedziałem.
-Należysz do jakiejś watahy?- Zapytała Kicze.
-Nie. Ludzie wybili moją watahę kiedy byłem mały.- Powiedziałem.
-Szkoda. Czy chcesz dołączyć do mojej watahy?
-Oczywiście. A czy jest coś do jedzenia?- Zapytałem.
-Tak. Syriuszu przynieś trochę mięsa. Ja też zjem w jaskini.- Powiedziała a Syriusz wybiegł. Po chwili wrócił razem z kilkoma wilkami niosąc dużego jelenia.
-Dziękujemy.- Odpowiedzieliśmy i zabraliśmy się do jedzenia. Ja się chyba w niej zakochałem. Byłem zakochany aż po uszy. Nie chcę być alfą ale ją kocham.
-Wygodnie Ci w mojej jaskini?
-Tak jest tu bardzo przytulnie.
-Dziękuję miło mi.
-Masz męża?
-Nie. Teraz nie ale miałam. Zabił go ryś. Miał na imię Kazan tak jak ty. Kiedy wydobrzejesz to pokażę Ci jego grób.- Popłakała się.
-Przykro mi. Nie płacz.- Powiedziałem i przytuliłem ją.
-Dziękuję Ci.- Powiedziała i wyszła z jaskini. Usłyszałem jak mówiła:
-Ten wilk jest członkiem naszej watahy.
I tak to było.
Kiedy miałem trzy lata sprzedano mnie Pięknisiowi. Byłem wtedy bardzo silny bo przez rok ciągnąłem sanie z ciężkim ładunkiem. Ale te walki jeszcze bardziej mnie wzmocniły. Pewnego dnia walka miła odbyć się w lesie. Piękniś przywiązał mnie do drzewa łańcuchem a na szyję założył kolczatkę. Ktoś odwiązał łańcuch wtedy zacząłem uciekać. Łańcuch owinął się wokół mojego ciała. Piękniś zobaczył że uciekam i zaczął do mnie strzelać. Kule trafiły mnie sześć razy. Kolczatka ciasno zapięta dusiła mnie. Nie mogłem nabrać powietrza. W końcu kolczatka i łańcuch sprawiły że każdy krok sprawiał mi ból. Moje łapy po przejściu podłogi z gwoździ ( Piękniś ułożył deski nabite
gwoździami abym nie uciekł ale po nich przeszedłem) krwawiły mocno. Szedłem z coraz większym trudem. W końcu dotarłem do jakiegoś terytorium. Czułem zapach wilków.
-To pewnie jakaś wataha. Na pewno są tu szczęśliwi.- Myślałem. Szedłem jeszcze kawałek ale w końcu straciłem przytomność. Nie dziwiłem się bo bez jedzenia szedłem prawie pięć dni. Nie miałem siły polować. Leżałem tam jakiś czas. Chyba dwa dni byłem nieprzytomny. Obudziłem się w jaskini. Leżałem na futrach i miałem zabandażowane rany. Po drugiej stronie na posłaniu leżała wilczyca. Ona była piękna. Myślałem że jest jej mężem ale powiedział:
-Kicze!Gratuluję! Jesteś w ciąży! Po raz kolejny będę wujkiem. Szkoda że twój mąż tego nie widzi. Przebrzydłe rysie. Czemu ten ryś go zabił?
-Nie wiem braciszku. No trudno. Kieł pomaga mi i uczy się na alfę.
-To ona nie ma męża i jest alfą?- Rozmyślałem. Nie miałem już łańcucha ani kolczatki. Nagle do jaskini wszedł młody wilk. Wyglądał na ważnego. Jego głos był dostojny i taki jak przystało na alfę:
-Matko idzie wojna Wujek Syriusz i jego żona wrócili z obchodu. Widzieli cztery watahy. Jedna nazywała się Wataha Białych Wilków kolejna Czarnych następna Szarych a ostatnia Czarnych Smoków. Wujowie Shady, Shadow, Owero i Morgan wrócili z polowania.
-Dobrze synu.- Powiedziała wilczyca.
-Merlin ty idź w góry po wodę uzdrawiającą a Bały Kieł... Kieł ty zbierz wszystkich zobaczymy ile wilków może walczyć.
-Dobrze mamo.- Powiedział i wyszedł. Nagle wbiegł szary wilk.
-Kicze!Kicze! Słyszałem. Ale jak to możliwe? Przecież Kazan nie żyje.- Wykrzyczał.
-A więc jej mąż miał na imię Kazan tak jak ja.
-Syriuszu. Uspokój się bracie tak powiedziała Sowa.
-No to prawda skoro ona tak powiedziała to tak jest. No w takim razie kto poprowadzi wojnę?-Zakończył.
-Syriuszu. Wojnę poprowadzicie ty i Biały Kieł. Pomożesz mu.- Powiedziała spokojnie.
-Dobrze siostro ty jesteś alfą. Ale masz rację że twoim następcą musi zostać najstarszy syn z pierwszego miotu. w rym wypadku Biały Kieł.
-Tak bracie ja nie mogę walczyć wy się tym zajmiecie. - Rozmawiali aż zauważyli że jestem przytomny.
-Witajcie jestem Kazan.
-Witaj ja jestem Kicze alfa Watahy Czernej Rzeki.
-Miło mi.- Odpowiedziałem.
-Należysz do jakiejś watahy?- Zapytała Kicze.
-Nie. Ludzie wybili moją watahę kiedy byłem mały.- Powiedziałem.
-Szkoda. Czy chcesz dołączyć do mojej watahy?
-Oczywiście. A czy jest coś do jedzenia?- Zapytałem.
-Tak. Syriuszu przynieś trochę mięsa. Ja też zjem w jaskini.- Powiedziała a Syriusz wybiegł. Po chwili wrócił razem z kilkoma wilkami niosąc dużego jelenia.
-Dziękujemy.- Odpowiedzieliśmy i zabraliśmy się do jedzenia. Ja się chyba w niej zakochałem. Byłem zakochany aż po uszy. Nie chcę być alfą ale ją kocham.
-Wygodnie Ci w mojej jaskini?
-Tak jest tu bardzo przytulnie.
-Dziękuję miło mi.
-Masz męża?
-Nie. Teraz nie ale miałam. Zabił go ryś. Miał na imię Kazan tak jak ty. Kiedy wydobrzejesz to pokażę Ci jego grób.- Popłakała się.
-Przykro mi. Nie płacz.- Powiedziałem i przytuliłem ją.
-Dziękuję Ci.- Powiedziała i wyszła z jaskini. Usłyszałem jak mówiła:
-Ten wilk jest członkiem naszej watahy.
I tak to było.
Od Damon'a: Jak tu dotarłem?
Moja historia zaczyna się daleko, daleko, za morzem i górami, na
krańcu świata, gdzie nikt nie spodziewał się mojego poczęcia, ani tym
bardziej narodzin... No, ale przejdę do rzeczy. To wszystko ma swój
początek w jaskini zapomnianej przez świat. To tam uciekli moi rodzice w
poszukiwaniu zrozumienia dla swojej miłości....
-Kocham cię...
-Ja ciebie bardziej...
-Nie... Ja ciebie bardziej...
-Nieprawda....- spierali się tak w czasie tej nocy. Nocy mojego poczęcia.
Potem się urodziłem. W tej samej jamie, w której urodziła się moja
matka, i w której jej ojciec pozbył się mojego. Wtedy moja matka
uciekła ze mną za wodę. By nikt nas nie znalazł...
Od początku byliśmy sami. Mama sama zapatrzała nas w pokarm i wszystko
było dla niej możliwe. Rosłem szybko i szybko nabierałem sił. Gdy
skończyłem 8 miesięcy... Matka zginęła w mojej obronie... Wilki które
nas napadły wzięły mnie ze sobą. Zostałem przybranym synem Alph.
Uciekłem jednak...
Od dłuższego czasu błąkałem się po lasach, stepach, równinach....
Nie miałem swojego miejsca. Byłem już w wielu watahach. Moja skrytość
i cichość budziła we wszystkich podejrzliwość... Może to moje
przeznaczenie...? Może jestem zwykłym wyrzutkiem....? Wtedy dopiero
zacząłem żyć....
Szedłem lasem. Od kilku dni nie miałem w pysku ani kropli wody... Byłem
wychudzony do tego stopnia, że z łatwością mogłem policzyć wszystkie
moje kręgi... Zobaczyłem z oddali rzekę. Resztkami sił podbiegłem do
jej brzegów, ale zanim wysunąłem język zemdlałem...
Ocknąłem się w jakiejś jaskini... Nade mną stały pochylone dwie
wadery - czarna i biała. Rozmawiały:
-Znalazłam go przy Czarnej Rzece.
-Hmm... Jest strasznie chudy i odwodniony. Musiał nie jeść kilka tygodni
i nie pić minimum kilka dni. Oprzypomniał.
-Hej, ty. Jak ci na imię?- spytała biała anielica. Była taka piękna...
-Damon....- powiedziałem słabym głosem.- A ty to...?
-Karia. A to moja matka, Kicze, alpha naszej watahy.
-Mogę.... - zacisnąłem wargi z bólu. Dopiero teraz zauważyłem, że z
mojej klatki piersiowej cieknie krew....- Dołączyć....?
Karia?
krańcu świata, gdzie nikt nie spodziewał się mojego poczęcia, ani tym
bardziej narodzin... No, ale przejdę do rzeczy. To wszystko ma swój
początek w jaskini zapomnianej przez świat. To tam uciekli moi rodzice w
poszukiwaniu zrozumienia dla swojej miłości....
-Kocham cię...
-Ja ciebie bardziej...
-Nie... Ja ciebie bardziej...
-Nieprawda....- spierali się tak w czasie tej nocy. Nocy mojego poczęcia.
Potem się urodziłem. W tej samej jamie, w której urodziła się moja
matka, i w której jej ojciec pozbył się mojego. Wtedy moja matka
uciekła ze mną za wodę. By nikt nas nie znalazł...
Od początku byliśmy sami. Mama sama zapatrzała nas w pokarm i wszystko
było dla niej możliwe. Rosłem szybko i szybko nabierałem sił. Gdy
skończyłem 8 miesięcy... Matka zginęła w mojej obronie... Wilki które
nas napadły wzięły mnie ze sobą. Zostałem przybranym synem Alph.
Uciekłem jednak...
Od dłuższego czasu błąkałem się po lasach, stepach, równinach....
Nie miałem swojego miejsca. Byłem już w wielu watahach. Moja skrytość
i cichość budziła we wszystkich podejrzliwość... Może to moje
przeznaczenie...? Może jestem zwykłym wyrzutkiem....? Wtedy dopiero
zacząłem żyć....
Szedłem lasem. Od kilku dni nie miałem w pysku ani kropli wody... Byłem
wychudzony do tego stopnia, że z łatwością mogłem policzyć wszystkie
moje kręgi... Zobaczyłem z oddali rzekę. Resztkami sił podbiegłem do
jej brzegów, ale zanim wysunąłem język zemdlałem...
Ocknąłem się w jakiejś jaskini... Nade mną stały pochylone dwie
wadery - czarna i biała. Rozmawiały:
-Znalazłam go przy Czarnej Rzece.
-Hmm... Jest strasznie chudy i odwodniony. Musiał nie jeść kilka tygodni
i nie pić minimum kilka dni. Oprzypomniał.
-Hej, ty. Jak ci na imię?- spytała biała anielica. Była taka piękna...
-Damon....- powiedziałem słabym głosem.- A ty to...?
-Karia. A to moja matka, Kicze, alpha naszej watahy.
-Mogę.... - zacisnąłem wargi z bólu. Dopiero teraz zauważyłem, że z
mojej klatki piersiowej cieknie krew....- Dołączyć....?
Karia?
poniedziałek, 2 grudnia 2013
Subskrybuj:
Posty (Atom)